Ultrabieganie
Największa lekcja biegania... Ultra 147km – relacja Mariusz Wieły
13 czerwca 2013 r.
To mój pierwszy start w ultra-maratonie. Długi czas nie byłem pewien, czy podjąć wyzwanie na dystansie 147 km, bo właśnie tyle liczy trasa 2 Ultra-maratonu Szczecin Kołobrzeg. Powody: krótka przygoda z bieganiem, słabe przygotowanie, ale postanowiłem wystartować. Po przyjeździe do Szczecina miłe zaskoczenie - 50 osób które startuje, każdy uśmiechnięty. Środowisko ultra-maratończyków nie jest duże, większość osób się zna, co było miła niespodzianką, z każdym można porozmawiać, dowiedzieć się dużo na temat biegów ultra. Na linii startu Zbigniew Malinowski (dziewięciokrotnie ukończył Spartahlon 246km), Dariusz Strychalski (udział w beadwather - najtrudniejszy ultra-maraton świata, warto dodać że kiedy brał udział w spartathlonie, nie pojechał on z Polski, ale pobiegł do Aten, wielki szacunek dla niego), coś wspaniałego stanąć na linii startu obok takich osób. Bieg zaczął się o godzinie 18:00, limit czasowy 24 godziny. Zacząłem biec spokojnie, wiedząc iż to dystans ponad 3 maratonów na raz, co wymaga odpowiednio rozłożenia energii na cały dystans. Po trasie rozstawione 6 punktów kontrolnych, na których należy się odznaczyć. Pierwsze 30 km biegu spokojne, nie czuć zmęczenia, czas około 3:40 i pierwszy punkt kontrolny, chwila odpoczynku posiłek, uzupełniony zapas wody i dalej w trasę. Zaczęła się noc, trasa zaczęła biec przez drogi nieutwardzone oraz lasy, konieczna lampka czołowa, to również był mój pierwszy bieg nocny, co dodało adrenaliny. 47 km - drugi punkt kontrolny, zaczyna pojawiać się lekki ból w nogach, ale na tym to polega, aby go przezwyciężyć i zebrać siły, zapomnieć o bólu, przyzwyczaić się do niego. Staram się skoncentrować na stawianiu stopy podczas biegu, przestaje liczyć czas, po prostu biegnę spokojnie, wszystko zaczyna się dłużyć, słońce wstaje, biegnę całą noc, dopada zmęczenie po nieprzespanej nocy. Nad ranem docieram do 3 punktu kontrolnego - 69 km, chwila na śniadanie, złapanie tchu, 15 minutowy sen i ruszam dalej, jakby z większą ilością energii, organizm działa jak po przebudzeniu, Pełen entuzjazmu biegnę, ból już nie przeszkadza, ale to tylko takie uczucie - po 10 km cały organizm dopada podwójne zmęczenie, wycieńczenie, łapią skurcze, czuję pod stopa każdy kamyczek. Parę minut po godzinie 10 docieram do 4 punktu kontrolnego - 90 km. Postanowiłem się zdrzemnąć, zmęczenie nie pozwoliło mi dalej biec. Po godzinie snu, wraz z 4 innymi uczestnikami, po zastanawianiu się postanowiliśmy zakończyć bieg na 90 km. Wrażenia z biegu są najlepszą lekcją w życiu, uczą cierpliwości, wytrwałości, poznajemy granice swojej wytrzymałości i to jak pracować w przyszłości, aby je pokonywać. Biegu niestety nie ukończyłem, ale uważam go za mój największy wewnętrzny sukces.

» galeria