Podsumowanie sezonu 2013 – Artur Ciepłucha
1 stycznia 2014 r.
Za mną pierwszy pełny sezon biegowy z możliwością pełnego treningu od stycznia do grudnia. Wcześniej bywało różnie - w 2011 r., poza 2 startami na wiosnę, sezon zmarnowany przez kontuzję kręgosłupa, w 2012 r. z pełnymi obciążeniami treningi zacząłem dopiero od maja.
2013 to sezon udany, pełen rekordów na każdym dystansie - od 10 km do maratonu. Czegoż chcieć więcej? Wiadomo - następnych postępów. Udało się wystartować w 12 zawodach, z czego 3 to maratony. Miało być więcej, ale organizm się zbuntował, a konkretnie kolano. Co zostało w pamięci z roku 2013? Kilka ważnych, ciekawych, zabawnych sytuacji. Taki mały subiektywny przegląd wydarzeń i przemyśleń na ten nowy 2014 r. w kolejności przypadkowej:
1) Półmaraton w Pabianicach - wiadomo, blisko Sieradza, warto wystartować. Pojechaliśmy w 7. Było wesoło - wyścig w błocie. Pierwszy start naszej drużyny. Miło wspominam mimo wszystko, choć buty prałem trzy razy.
2) I nocny półmaraton we Wrocławiu - najdłuższa rozgrzewka w życiu – 3 częściowa, zakończona komunikatem o godz. 22, że zawodów nie będzie. 4000 ludzie z radości nie wiedziało co począć.
3) Maraton w Lublinie - miało być pięknie. Walka o 3.30 i śmierć na 40 km. Bieganie maratonu przy 30 stopniach dobre jest dla Kenijczyków. Europejczyk Środkowo-Wschodni pada jak mucha - o szybkim bieganiu można zapomnieć
4) Maraton wrocławski i rekord życiowy. Fajny, deszczowy bieg. Wrocław stanie się chyba moim żelaznym punktem każdego sezonu.
5) Kilometraż - udało mi się pokonać ponad 3150 km na treningach. Zastanawiam się, czy na tym etapie amatorskiego biegania, było to mądre. Okaże się w kolejnym sezonie.
6) Możliwość wspólnych treningów - cieszy mnie, że w 2013 coraz częściej trenujemy razem. W zeszłym już roku miałem przyjemność trenować m.in. z Wojtkiem Piekarczykiem, Rafałem Błaszczykiem, Mariuszem Wiełą, Tomkiem Jasiewiczem. Człowiek może pogadać, pośmiać się, ale i podsłuchać, co tam koledzy robią na treningach i zaadaptować dla siebie:) Od listopada zaczęliśmy biegać w sieradzkim parku na otwartych treningach w gronie dużo szerszym, co cieszy i oby udało nam się utrzymać taką formułę w 2014 r.
7) Stowarzyszenie - udało się! To co było wpierw jeno mglistym planem, nabrało realnych kształtów. W listopadzie powołaliśmy do życia Stowarzyszenie biegowe. Wszystko w naszych rękach i nogach, a póki co w rękach urzędników. Biurokracja aktualnie przerabia nasz wniosek.
8) Młodzież - sukcesem tego roku jest zachęcenie do biegania ludzi młodych. Pozdrawiania dla nich, zwłaszcza dla Klaudii, Jędrzeja i Jacka. Ponoć młodzież przyszłością narodu, partii, religii i innych tworów. Jak dla mnie może głównie przyszłością naszego biegania.
9) Plany - ho ho. Ile planów w głowie. Oby choć część się udała. Biegowe osobiste są dwa - 1.26-1.28 w półmaratonie, 3.15 w maratonie. Ambitnie? Tak, zdecydowanie ambitnie. Ale trzeba próbować. Najwyżej się nie uda. Jak się nie uda teraz - uda się za czas jakiś. Dychy biegać nie znoszę, więc niech się tu dzieje co chce.
Pozabiegowe - rozwój Stowarzyszenia oraz zachęcenie do bieganie kolejnych biegaczy
Wszystkiego dobrego w 2014 r.
Artur