Podsumowanie sezonu 2016 - Artur
12 stycznia 2017 r.
Rok 2016 biegowo minął głównie w długim oczekiwaniu na poprawę wyniku na jakimkolwiek dystansie :) Wiadomo, po 5 latach biegania i postępów musiało się w końcu kiedyś zaciąć i zasadniczo nie byłem zaskoczony. Niemniej czułem i czuję, że to jeszcze nie ten moment w biegowym życiu i 42 lata to na pewno jeszcze nie czas, by "zawiesić buty na kołku" i nie próbować poprawiać wyników.
Ale po kolei. Zima 2016 to praca do maratonu łódzkiego. Zachciało mi się Danielsa i robiłem plan dokładnie według jego założeń. Okazało się, że albo jestem na to za stary, albo wybrałem za duże obciążenia do możliwości, albo sam nie wiem, co - koniec końców Łódź nie spełniła oczekiwań, choć wynik 3.27 wstydu nie przyniósł. Zapamiętam na długo ul. Wólczańską i 22 km, zaś po niej .. lepiej nie pisać - śmierć w oczach :) Wcześniej połówka w Gdyni. Miło ją wspominam i w tym - 2017 r. - pobiegnę w II edycji tych zawodów.
Wydarzeniem maja był nasz II Sieradzki Cross Towarzyski i praca związana z jego przygotowaniem. Udało nam się naszemu Stowarzyszeniu znowu zrobić kameralne zawody, z których i my i uczestnicy byli zadowoleni, a o to chyba w tym głównie chodzi.
Nocną połówkę w czerwcu, poprzedzoną dwoma upalnymi startami na 10 km w Łodzi i Poddębicach, zapamiętam głównie z poziomu wilgotności, z jakim na zawodach nigdy się nie spotkałem. Start o 22 też był czymś nowym (we wcześniejszych edycjach była to 21). O rekordowy wynik nie walczyłem, świadomy warunków, pory, a i przygotowany nie byłem. Ale wspominam zawsze starty w tych zawodach pozytywnie, choć przyznam, że coraz mniej podoba mi się zwiększanie limitu w tym biegu i upychanie biegaczy przed zawodami, a zwłaszcza po nich w miejscu do tego już nie przystosowanym. Ilość uczestników jest zapewne dla organizatorów ważna, ale jeśli zaczyna przeszkadzać samym uczestnikom przed biegiem, w trakcie i po - to nie idzie to w dobrym kierunku.
Latem wróciłem do pomysłów na trening, jakie zarzuciłem na półtora roku i zacząłem przygotowania do Poznania. Biegu, na który zapisywałem się trzykrotnie i z różnych przyczyn ostatecznie nie startowałem. Dla biegacza najlepiej, jakby cały czas był kwiecień lub październik - wówczas mamy warunki do optymalnych treningów. Jak nie mróz i śnieg (choć ostatnie zimy nas oszczędzały), to upał. I w tym upale właśnie minęło lato, później wrzesień. We wrześniu dość egzotyczna biegowo wyprawa do czeskiej Ostrawy i start przy 30 stopniach w połówce. Po raz pierwszy kończyłem połówkę, czując się jakbym kończył maraton :) Ale mimo słabego czasu i pogody, to najmilej wspominany wyjazd na zawody w 2016 r. Myślę, ze w 2017 również odwiedzę to senne miasto.
No i Poznań - październik. Jesienny start docelowy i w końcu po prawie półtora roku poprawiona życiówka w maratonie, w przede wszystkim poprawione morale i motywacja do dalszej pracy na treningach. Po odchorowaniu maratonu, zaliczyłem na spokojnie z całkiem przyzwoitym czasem mój ulubiony półmaraton w Kościanie (5 start z rzędu), Kępno 10 km i powrót po 3 latach do Bełchatowa na 15 km (druga życiówka w 2016), zaś na koniec w połowie grudnia bieg w Leźnicy na 4 km w zimowym już warunkach. Szkoda, że rok startowy się skończył, bo forma na krótszych dystansach przyszła na sam jego koniec :)
Od połowy listopada zacząłem treningi do maratonu w Dębnie w kwietniu 2017 r. Cel złamanie 3.10. Oby zdrowie dopisywało i kontuzje omijały, czego wszystkim życzę.
Artur