Aktualności

Powrót do Przeszłości.... - relacja Piotrka Wróblewskiego z Koła

31 października 2015 r.
Wyjazd i start w 35 Biegu Warciańskim to dla mnie sentymentalna wycieczka w przeszłość. W czasach szkoły średniej- Koło- to był stały punkt na mapie naszych klubowych zawodów. Co prawda, startowałem wtedy w biegach na 1,5 czy 3 km bo takie były dystanse w moich kategoriach wiekowych ale to szczegół :) ...
Z kolegami z grupy wyjechaliśmy z Sieradza 2 samochodami, zbiórka jak zwykle na placu wojewódzkim... Podróż w doborowym towarzystwie, tradycyjnie muzyczka, luźne rozmowy, jakieś żarty. Po drodze mijaliśmy okolice mojej średniej szkoły, moje dawne trasy biegowe.... zamyśliłem się trochę... lata mijają a wspomnienia z dawnych treningów są tak bardzo świeże, wręcz namacalne... Zza szyby samochodu oglądałem pobocza drogi... o tu się kiedyś potknąłem... aaa w tym miejscu miałem ciemno przed oczami podczas 25 km wybiegania....:)
I specyficzne zarysy kominów elektrowni Adamów na horyzoncie, niezmienne przez lata...
Do Koła dotarliśmy o zamierzonym czasie, odbiór pakietów, mocowanie numerów, mały rekonesans okolicy zawodów (meta, szatnie, stołówka, odbiór depozytów...). Udaliśmy się do miejsca skąd odjeżdżają autokary dowożące zawodników na start do lasu w Chełmie n/Nerem, w okolicę pomnika po dawnym obozie zagłady. Na miejscu było już sporo biegaczy, ekipy organizatorów, policji, strażaków... Okolica dobrze mi znana, dorastałem w tych stronach... za czasów harcerstwa to właśnie tutaj, pod tym monstrualnym pomnikiem odbywałem wartę podczas różnych Świąt Państwowych (niektórych niechlubnych... niestety).
Pobiegliśmy z chłopakami leśną drogą by się rozgrzać... rozglądałem się gdzie są ,,moje" drzewa :) sadziłem je ok. 30 lat temu w tym miejscu... nie znam się ile mogła przez ten czas urosnąć sosna, więc nie za bardzo rozpoznawałem ,,te moje" :)
... Po truchcie gimnastyka, przekazanie wierzchniej odzieży do depozytu i...na start. Chwilka dla sprawdzenia sznurowadeł, ostatniej wymiany zdań... i strzał ! Poszło ponad 600 osób... przed nami 10 km. Pierwsze 8 km to dłuuuga prosta z lekko pofałdowanym profilem. Szybka trasa, dobra na życiówki :) Pogoda biegowa, ok 10 st, lekki wiatr z boku, wilgotno.... świetnie :) Trochę za szybko zacząłem niż zaplanowane tempo, bardzo chciałem złamać 40 minut i się podpaliłem. Zapłaciłem za to na 4 i 5 km, tempo zaczęło spadać... Jednak kibice na trasie potrafią zdziałać cuda. Ludzie, których nie znam bili brawo i zachęcali do przyspieszenia, ktoś wyciągał rękę by "przybić piątkę". Ogromna moc tkwi w takim wsparciu... ale najlepsze było jeszcze przede mną...
Wbiegliśmy do Koła, znane mi ulice, ronda, skrzyżowania... zacząłem przyspieszać, zegarek pokazywał że idę na niezły czas. Kilometr przed metą usłyszałem głos, który rozpoznałbym wszędzie.... PIO-TRE-KKKK! To mój Tata... moj kibic, który dopingował mnie na zawodach kiedy byłem wyrostkiem, dodawał otuchy i mocy na ostatnich metrach. Przyjechał i w tym dniu wesprzeć mnie w zmaganiach z dystansem i czasem. Ja się postarzałem, tata się postarzał.... ale siła i magia tego głosu, zachęty jest niesamowita, niezmienna, nieśmiertelna... Wykręciłem najszybszy kilometr z płucami na plecach. Finisz w Parku Moniuszki na maxa... Wbiegając na metę zerknąłem na zegarek, pokazał 39 min i 31 sek:) :) :)Potem oficjalny czas zmierzony systemem organizatorów był jeszcze lepszy 39min 29 sek. Zrobiłem to, złamałem 40 min... To nie była moja życiówka bo w młodości 10 km biegałem w nieco ponad 36 min. Lecz po moim ,,biegowym zmartwychwstaniu" to najlepszy wynik. Cieszyłem się bardzo odbierając medal, wziąłem butelkę wody od wolontariuszki i szukałem tego najważniejszego.... Tata stał niedaleko mety za barierką, podbiegłem zadowolony, wyściskaliśmy się, mocny, męski uścisk dłoni mówił wszystko. Wzruszył mnie ten moment, zresztą tatę tez... Jestem mu ogromnie wdzięczny za kibicowanie,
za to że tam był... tak jak kiedyś, w przeszłości.... był tam gdzie go potrzeba..
To kolejne, dobre zawody :)
Pozdrawiam
Piotrek
blog Piotrka