Aktualności

Paryż Maraton – relacja Mariusz Wieły

11 kwietnia 2014 r.
Zapisałem się już z pół roku wcześniej, po tym jak po raz pierwszy wystartowałem w maratonie Chicago, w którym wzięło udział ponad 40.000 biegaczy. Ma coś w sobie taka ilość startujących. Start w Maratonie Paryskim nie wymagał losowania miejsca, a liczba uczestników jest również imponująca. Jest to trzeci pod względem wielkości maraton w Europie, zaraz po Berlinie i Londynie, rozdano ponad 50.000 numerów startowych. Ostatecznie na starcie stanęło około 41.000.
Samo odebranie pakietu startowego - bardzo szybko i sprawnie. Może dlatego, że poszedłem zaraz w pierwszy dzień otwarcia biura zawodów. Na wejściu kontrola certyfikatu medycznego. We Francji to bardzo ważne, jeśli chodzi o zawody biegowe. Po odebraniu numeru zostały 3 dni do startu. Już podczas lekkiego treningu w środku tygodnia można zauważyć, że za kilka dni odbędzie się tu wielki maraton. Bardzo wielu biegaczy w koszulkach maratonów z innych miast buduje ciekawą atmosferę.
Trasa maratonu wiodła od startu z Champs Elysees, najpiękniejszej ulicy w Paryżu, przez plac Concorde z słynnym egipskim obeliskiem, w kierunku Bastylli, a następnie w kierunku zamku Chateau de Vincennse z XIV wieku. Był to dopiero 13 kilometr i tak trasa biegła, okrążając park Vincennse aż do 20 km, gdzie wzdłuż Sekwany obok Notre Dame, Luwru, wieży Eiffla, przecinała cały Paryż aż do lasku Bulońskiego i ostatnich 9 km do mety usytuowanej z drugiej strony Łuku Triumfalnego. Cała trasa przepiękna.
Troszkę o tym, jak się biegło.
Zapisałem się w strefie czasową na 3:45, chcąc pobiec maraton poniżej 4 godzin. Start - rewelacja, bardzo przyjemnie, nie zwracałem uwagi na tempo, po prostu biegłem w swoim rytmie. Co równe 7 km postanowiłem brać żel energetyczny, a na 30 km wiedziałem, że przy trasie będzie kibicować mi rodzina i przekaże odżywki, aby przetrwać ostatnie metry do mety. Tak mijały kolejne kilometry. Na 10 km miałem czas 51 minut, skoncentrowałem się na biegu. To, w jakim czasie skończę, utrzymując to tempo zeszło na drugi plan. Na 20km 1:41, 30km 2:36 (tutaj wypiłem odżywkę) i tak do 35km - czas 3:08. Byłem bardzo zaskoczony - już tylko 7 km do końca, ukończę maraton poniżej 4 godzin.
A jednak stało się - skurcze w łydce mnie dopadły. Tak mocne, że jakiekolwiek szybsze bieganie sprawiało ból i samoczynne wyginanie mięśni na nogach. Tempo spadło do prawie 7 minut na kilometr. Tak więc ostatnie kilometry okazały się truchtem w bólu i zastanawianiem, co zrobiłem nie tak.
Maraton ukończyłem z czasem 4:01:07. Jest to mój rekord życiowy na tym dystansie, z czego jestem bardzo zadowolony. Dostałem jednak kolejną lekcje biegania.
Na trasie maratonu ciekawym rozwiązaniem dla biegaczy, którego wcześniej nie spotkałem, była woda w butelkach 200 ml, co znacznie ułatwiło jej przyjmowanie w trakcie biegu. Na mecie piękny medal oraz koszulka Finisher dla każdego kto ukończył maraton.