Aktualności

Jedenastka" Wroactiv - czyli jak pobiłem życiówkę na 10 km, na dystansie prawie 11 km...

16 marca 2014 r.
Do Wrocławia jechałem z cichym planem złamania 50 minut. Po biegu Powstańca w Dobrej, kiedy na pagórkowatej trasie udało się osiągnąć rezultat 51:45, liczyłem, że na płaskiej asfaltowej uda się urwać 2 minuty. Wybrali się ze mną moi bliscy, bo we Wrocławiu mam rodzinę, więc była okazja odwiedzić.
Ale do rzeczy. Samo pobranie pakietu poszło sprawnie, szatniom na stadionie też nie można było niczego zarzucić. Spotkałem Jacka i Antoniego, posiedzieliśmy sobie trochę na wykładzinie pod ścianą i za niedługo pojawili się Jędrek z Mariuszem. Zrobiliśmy fajną rozgrzewkę polegającą na pobiegnięciu na parking do samochodu :). I czas na start !!!! I pierwszy zgrzyt.. Nie wiadomo było, w którą stronę biegniemy?! Organizator przestawiał nas chyba ze 3 razy. Wreszcie wystartowaliśmy, pierwsze kółko wokół stadionu, drugie wokół stadionu, a przy wybiegnięciu z korony tablica z oznaczeniem 1 KM!! Sęk w tym, że zegarek pokazywał 1,8 km!! No nic,myślę, może GPS zwariował, w końcu stadion duży i zasłania niebo. Starałem się utrzymywać równe tempo, biegło się fajnie, tętno było niezłe. Jedynie co mnie zastanawiało to fakt, że praktycznie cały czas kogoś wyprzedzałem. Ten stan utrzymał się do 8-9 km (według tablic). Po wbiegnięciu na koronę uderzył taki wiatr, że aż zatykało. Pognałem ile mogłem , meta -czas stop i dystans według zegarka 10,81 km. Ale kiedy na telebimie wyświetliło się moje nazwisko i czas 52:55, czyli praktycznie taki sam jak na stoperze, lekko się podłamałem. Później wyjaśniło się, że po prostu zrobiliśmy nadprogramowe kółko wokół stadionu. Na atestowanej trasie taki "numer" nie powinien się zdarzyć.Nie powiem żebym był zachwycony. Na szczęście po kilku godzinach organizatorzy skorygowali wyniki i mogę się cieszyć nową życiówką 48:35 :D. Tak więc bieg we Wrocławiu w ostatecznym rozrachunku wyszedł na plus.

Sebastian Kłys