Aktualności

Wakacje biegacza – czas odpoczynku?

30 stycznia 2014 r.
Odkąd zacząłem biegać - tak bardziej na serio - wiele się zmieniło. Nie, nie będę uderzał w patetyczne tony, których pełno na różnych biegowych blogach, w artykułach. Wiecie, te o tym, jak to bieganie "zmieniło mnie wewnętrznie", czy "pozwoliło inaczej spojrzeć na siebie" i inne takie.
Chciałem opisać mały element życia biegacza– wakacje/ferie z rodziną.
Do tej pory czekałem na takie wakacje jako czas odpoczynku, szeroko pojętej konsumpcji, spania do 10, krótko pisząc - "byczenia się". I choć zawsze byłem aktywny, to jednak ten tydzień, dwa wakacji czy ferii to był czas, gdy codzienność zwalniała, a przyjemności i obijanie się wychodziły na plan pierwszy. I co się okazało po tym, gdy bieganie mnie wciągnęło?
Wakacje czy ferie w postaci, jaką przybiera dla zdecydowanej większości ludzi, przestały istnieć.
Moje wakacje czy ferie od 2 lat to ciężka harówa, to najtrudniejsze dni treningowe w sezonie biegowym:)
Piszę te słowa, spędzając ferie w Tatrach z rodziną. Co rano o 6 pobudka, śniadanie, o 7.30 czas na 15-20 km po górach, powrót o 9-10, prysznic i na narty, spacery, zwiedzanie, czy inne rodzinne "obowiązki". Szczerze pisząc, ledwo wyrabiam :)
Co ciekawe - zmieniły się również zasady planowania rodzinnych wyjazdów. Jeszcze niedawno było mi zupełnie obojętne, gdzie spędzę czas wolny. Góry, morze, jeziora? Lipiec, sierpień, luty, styczeń? deszcz, wiatr, śnieg? Wszystko jedno, byle odpocząć.
Odkąd biegam, zaczęło mieć to jednak znaczenie dość istotne. Wiadomo - muszę mieć, gdzie biegać, najlepiej nieco lasu, trochę terenu, trochę prostych, nieco plaży, w górach - odpowiednie podbiegi, najlepiej co najmniej 10% :) Pogoda - latem nie więcej niż 20%, zimą - jak najtrudniej - będzie siła:).
Tu zaczynam się coraz częściej rozmijać się z oczekiwaniami rodziny. Oni narzekają, że nad morzem w lipcu 15 stopni, ja wewnętrznie skaczę z radości i już planuje treningi. Na polskie morze zawsze mogę liczyć :)
Udało mi się nawet w tym roku "nakierować" plany wakacyjne na Jarosławiec, by "przy okazji" pobiec w Biegu po Plaży na 15 km. Ale coś czuję, że ta nowa rodzinna tradycja ma małe szanse, by się ostać.
Kończąc, muszę się pochwalić, że rodzina dzielnie znosi me biegowe fanaberie, za co jestem niepomiernie wdzięczny.

Pozdrawiam
Artur Ciepłucha