Aktualności

Pabianicki odlot :) ( niespodziewany) – relacja Sebastiana

30 marca 2015 r.

Powiem tak - obawiałem się trochę tego biegu. Ostatnie 3 tygodnie to walka z lekkim urazem lewej nogi i w związku z tym nieregularne treningi. A za trzy tygodnie maraton....
Pabianicki półmaraton to mój ulubiony, tutaj debiutowałem, trasa prosta i płaska ,no mały wiadukt, ale po nim już tylko w dół Emotikon wink. Więc jak tu nie pobiec. Trzeba było. Plan miałem żeby złamać 1:40 więc średnim tempem 4:44. Patrząc na moje ostatnie treningi nie nastrajało to optymistycznie, dla osiągnięcia takiego wyniku. Pomyślałem co będzie, to będzie, byle poniżej 1:45. W niedzielę rano jedziemy z kolegą Piotrkiem, który debiutował w połówce. S-8 i w pół godziny jesteśmy na Mosirze w Pabianicach :)
Ekipa powoli się zbiera, przebieramy się, rozgrzewka i na start. Ruszamy , wiadomo tłum niesie więc 1 km – 4:32. Myślę za szybko, ale jednocześnie nie czuję ,że „brakuje mi tlenuw rękach” (Takie moje subiektywne odczucie, kiedy ruszam za szybko i mam „mrowienie” ramion). 2 km – 4:30, kurde nic się nie dzieje, oddech dobry, „pikawka” pracuje należycie, no to olać założenia , najwyżej mnie zetnie :) Tak sobie równo biegłem do 7-8 km, kiedy dołączył do mnie Jarek z BBL Zduńska Wola. Wymieniliśmy parę zdań, bo jednak tempo nie było konwersacyjne i lecieliśmy razem do 13 km, kiedy zaliczyłem mały kryzys, Jarek mi odskoczył i ostatecznie skończył półtorej minuty przede mną. Gratulacje, debiut niesamowity. Jednak zanim dobiegłem do wiaduktu najgorsze minęło, a po agrafce na 16 km wiedziałem już, że lecę na życiówkę. 17-20 km to średnie tempo 4:40. Wpadam na stadion, lekkie mroczki przed oczami, ale przecież już teraz nie odpuszczę. Finisz nie był imponujący ale ostatni km 4:34 więc i tak dobrze .Czas 1:37:35, ,edal na szyi wisi, piątki z kolegami, woda w gardle i jest „full wypas”. Porozciągałem się trochę, odsapnąłem i potruchtałem z powrotem na trasę, wypatrywać Piotrka, który miał biec z pacemakerami na 2:00. Już są i lecą równo jak w zegarku. Dołączam się się i zagrzewam Piotrka do walki o złamanie 2h. Udaję mu się :) Debiutuje z wynikiem równo 1:59. Wielkie gratulacje !! Emocję są ogromne, Sieradzbiega dali czadu dzisiaj, szczególnie Marcin :)
Wracamy do domu, żona dzwoni, że gaz się skończył, oczywiście w niedziele. No to co, za życiówkę trzeba rodzinę do restauracji zabrać. Tiramisu i kawa na deser, tego mi było trzeba. Życiówka poprawiona o 4min i 40s. Można świętować.
Pabianicki półmaraton już nie jest z dopiskiem ZHP, ale nic się nie zmieniło. Nadal idealnie. Do zobaczenia za rok :)