Aktualności

XXXIII Łowicki Półmaraton Jesieni przeszedł już do historii – relacja Jędrzeja

21 września 2014 r.
XXXIII Łowicki Półmaraton Jesieni przeszedł już do historii – relacja Jędrzeja
To już mój trzeci w tym roku i w końcu zakończył się tak, jak sobie to wcześniej zaplanowałem. Po pierwsze: chciałem pobić życiówkę, która dotychczas wynosiła 1.56.52. Po drugie, chciałem zacząć spokojnie i stopniowo przyspieszać. Po trzecie, od 17 kilometra zacząć biec najszybciej, co w ostatnich dwóch podejściach niestety kończyło się „ścianką” i znacznym spowolnieniem.
Sprawdzałem prognozę pogody już od tygodnia, śniła mi już po nocach… Jedyne czego chciałem to brak uporczywego słońca. Zajechaliśmy na miejsce i było super. Około 16 stopni, całkowite zachmurzenie, brak wiatru. Idealne pogoda do biegania jak dla mnie. Poszliśmy się przebrać, odebrać pakiety, ale hola hola! Dostaliśmy tylko numerki, pakiety dopiero po biegu. No cóż, niech tak będzie. Jeszcze przed samym biegiem z Krzyśkiem i Kacprem postanowiliśmy sprawdzić skład swojego ciała na jednym ze stoisk. Jestem zdrów jak ryba, a mój wiek metaboliczny to całe 12lat. Dobrze, że mi Wojtek nie musiał podpisywać zaświadczenia J Do startu niecałe 20 minut, więc na szybko zaniosłem jeszcze wyniki do auta i ustawiliśmy się wszyscy na rozgrzewce, a następnie na linii startu. Końcowe odliczanie i start.
Ruszyłem tak jak to sobie wcześniej zaplanowałem, czyli około 5’35’’. Początek trasy wiódł po jednym okrążeniu tartanu Łowickiego OSiRu, następnie wybiegaliśmy na kolejno cztery pętle po mieście. Trasa była bardzo ciekawa, trochę asfaltu, trochę kostki prowadzącej przez stare miasto. Możliwość przebiegania kilkukrotnie tymi samymi uliczkami pozwoliła ‘rzucić’ okiem na architekturę miasta. Po każdym ukończonym okrążeniu trzeba było ponownie zrobić rundkę na stadionie. Nigdy nie przepadałem za pętlami, jakoś mnie to strasznie nużyło gdy myślałem, że jeszcze będę tędy przebiegał kilka razy. Tym razem było inaczej, może to była kwestia nastawienia?
Całą trasę przebiegłem z Kacprem, który debiutował w oficjalnych zawodach na tym dystansie. Umilaliśmy sobie czas rzucanymi uwagami i wspieraniu się nawzajem. Na ostatnim okrążeniu zgodnie z wcześniejszymi założeniami postanowiłem przyspieszyć i nadać nam szybszy rytm. Udało się, bo od 15 kilometra z każdym następnym nasze tempo wzrastało, nawet do 5’05’’. Gdy dotarliśmy do 20 kilometra, wspólnie podjęliśmy decyzje, że razem przebiegamy przez linię mety bez ścigania się kto pierwszy. Na ostatnim wirażu zaczęliśmy finiszować i przekraczamy metę z wynikiem 1:55:31. Ja łamię swoją życiówkę o minutę i 21 sekund, a Kacper realizuje swój plan zejścia poniżej godziny i szczęśliwe ukończenie biegu. Wielkie gratulacje chłopie, jesteś wielki!
Organizacja biegu na bardzo wysokim poziomie jak dla mnie. Na każdym okrążeniu były dwa punkty z płynami, dla mnie rozmieszczone idealnie. Mogę jedynie przyczepić się do faktu, iż trzeba było zdać numerek startowy przy odbieraniu pakietu, który sam w sobie był bardzo specyficzny i na pewno długo o nim nie zapomnę. Na szczęście ‘urok osobisty’ pozwolił zachować numerek i otrzymać pakiet. Więcej szczegółów nie zdradzę, by nikt nie stracił pracy jak to powiedziano
Wydaje mi się, że powoli zaczynam nabierać pokory, systematyczności i wiedzy biegowej. Podchodzę do wszystkiego spokojniej i sam start planuje rozsądniej przez co wyniki są jakie są. Chęci są większe, kolejny półmaraton 9 listopada w Kościanie i może tam uda się urwać te 31 sekund. Teraz po sporej ilości startów nadszedł długo oczekiwany wolny weekend od zawodów.
Pozdrawiam!
Jędrzej